czwartek, 10 września 2015

Prostować przegrodę czy nie - oto jest pytanie!

NIE MA PACJENTÓW Z PROSTĄ PRZEGRODĄ NOSOWĄ... 
SĄ TYLKO NIEZDIAGNOZOWANI 



Spis rzeczy:
  1. wstęp
  2. czynniki, które determinują powodzenie operacji
  3. przygotowania
  4. w dniu operacji
  5. operacja
  6. po operacji
  7. dyskomfort
  8. rekonwalescencja
  9. słowniczek wielojęzyczny
(*aby zostawić komentarz, należy wyświetlić post klikając w jego tytuł)

Idealnie symetryczna budowa nosa to oczywiście mit: ta i inne krzywizny są naturalną właściwością ciała ludzkiego. Zatem nie należy się natychmiast ustawiać w kolejce na stół operacyjny, albowiem 
pewne skrzywienia przegrody nie powodują dolegliwości i, co za tym idzie, nie wszystkie z nich kwalifikują się do chirurgicznej rekonstrukcji.

W moim przypadku chodziło - choć trudno to zupełnie jednoznacznie określić - o wyraźnie skrzywioną przegrodę, prawdopodobnie w wyniku wad wrodzonych i nabytych, tzn. urazów mechanicznych odniesionych na przestrzeni kilkunastu lat, począwszy od momentu jak byłem 7-latkiem, zarówno na boisku jak i podczas bójek w szkole czy też na ulicy. Skutkowało to wyraźnym ograniczeniem drożności górnych dróg oddechowych, co z biegiem lat się nasilało, kładąc się cieniem na mojej wydolności i funkcjonowaniu w życiu codziennym. Pomijając moje własne odczucia, to oglądający mnie specjaliści laryngolodzy nie mieli żadnych wątpliwości, że moja przegroda zalicza się do skomplikowanych i nietypowych (m.in. podwójny kolec, który widać było dopiero na tomografii komputerowej). 

W ramach samopomocy testowałem różnorodne, pozaoperacyjne metody udrażniania nosa w tym m.in. płukanie nosa, aplikowanie wody morskiej w sprayu i inhalatorów donosowych, używanie w nocy dylatatorów donosowych, wkładanie do wewnątrz czosnku, czy wreszcie naklejanie na zewnątrz plastrów podnoszących mechanicznie skrzydełka nosa. Nie będę się nad nimi tutaj rozwodził, o wyżej wymienionych sposobach można znaleźć informacje w internecie i ewentualnie dopasować procedury do indywidualnych potrzeb. Mogę jedynie powiedzieć, że dwie ostatnie z wymienionych metod przynosiły w moim wypadku dość wyraźne rezultaty. Ulga była jednak przejściowa...  

Wreszcie, w czerwcu 2014 r., zainspirowany doświadczeniem znajomych i wsparciem mojej wyjątkowej Dupeczki, postanowiłem wreszcie zastosować "ciężką artylerię" ;-) Te słowa piszę już z nową przegrodą, w trakcie trzeciej i czwartej doby od operacji, także na efekty przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać.

Wychodząc z założenia, że prostowanie przegrody jest poważniejszą sprawą, niż wizyta u dentysty (choć pozornie przeczę temu w dalszej części mojego wpisu), nie jest moją intencją nakłanianie kogokolwiek do operacji, ale też absolutnie nie odradzam jej. Z mojego doświadczenia wynika, że są pewne istotne czynniki, które warto wziąć pod uwagę przy podejmowaniu decyzji, i między innymi tymi właśnie refleksjami chciałem się tutaj podzielić. Ponadto, nie mając wcześniej doświadczenia szpitalnego, perspektywa operacji wywoływała u mnie pewien stres, który okazał się być post factum niepotrzebny. 

Zatem zapraszam do lektury i zachęcam do podejmowania najlepszych decyzji, dostosowanych do Waszych indywidualnych historii.



CZYNNIKI, KTÓRE DETERMINUJĄ POWODZENIE OPERACJI

Pragnę podkreślić na początku - tytułem dopełnienia formalności - że gwarancji na udaną operację jeszcze nie wymyślono. Trzeba się liczyć z tym, że przy rejestracji w klinice podaje się dane do osoby kontaktowej na wypadek zgonu i podpisuje się oświadczenie, że decydujemy się na operację świadomi zagrożeń i potencjalnych powikłań. O tych ostatnich nie będę tu pisał, bo dotyczą one niewielkiego odsetka pacjentów (niemniej nie zaszkodzi zapoznać się tematem, choćby powierzchownie).

Ok, wystarczy pieprzenia, przechodzimy do konkretów! 

Pacjenci, którzy kwalifikują się do zabiegu, mają różne wątpliwości, nie zawsze uzasadnione. Uważam, że rezultaty w przypadku zabiegu prostowania przegrody nosowej uzależnione są od szeregu czynników, z którego największe znaczenie mają:
- stopień zniekształcenia przegrody i innych elementów (np. małżowiny nosowe, zatoki, stan śluzówki);
- kompetencje i doświadczenie lekarza, który będzie operował, a także klinika, w której będziemy przechodzić hospitalizację.

O ile na pierwszy z tych czynników nie mamy raczej wpływu, o tyle drugi z nich leży w dużej mierze w naszej gestii. Wychodząc więc z założenia, że lekarze różnią się pod względem umiejętności i profesjonalizmu, rozpocząłem proces poszukiwania specjalisty skrojonego na miarę mojej przegrody. Moja tabelka na google docsach miała wiele wierszy i kolumn ;-) Chodziłem kolejno do różnych laryngologów, zarówno polecanych przez znajomych, jak i na podstawie referencji w internecie. Choć wszyscy byli jednomyślni, że moja przegroda wymaga leczenia operacyjnego, to jednak ich szczegółowe diagnozy różniły się. Ponadto postawa niektórych z nich była w moim odczuciu bardzo zniechęcająca, w nielicznych przypadkach po samej konsultacji miałem wręcz traumę. Z kolei jeden z laryngologów koniecznie zalecał - poza septo- i conchoplastyką - również utwardzenie skrzydełek nosa, a czegoś takiego nie może wykonać zwykły chirurg laryngolog, tylko chirurg plastyk. Także miałem niemałą zagwostkę...

Z pomocą przyszedł mi jeden z lekarzy mających opinię specjalistów w zakresie prostowania przegród. Była to już moja któraś konsultacja z kolei, ponieważ u dotychczasowych specjalistów dostrzegałem jakieś zgrzyty. Otóż w trakcie konsultacji ten lekarz wygadał mi się, że sam przeszedł taką operację; musiałem go jednak dobrze przycisnąć, żeby wyjawił mi nazwisko lekarza, który go zoperował, łatwo nie poszło...


I takiej rekomendacji właśnie szukałem! Mój Doktor Przegroda okazał się być ordynatorem otolaryngologii w jednej ze stołecznych klinik. Dotarłem ponadto do informacji, że przeprowadzał korektę przegrody również u wybitnych sportowców. Jako że sport to jedna z moich życiowych pasji, wnet stwierdziłem, że takie grono mi odpowiada i zakończyłem prawie półroczne poszukiwania.

Umówiłem się do niego na prywatną wizytę. Okazało się, że mój lekarz operuje wyłącznie w tej publicznej klinice. Rozważałem przedtem wybór prywatnej kliniki licząc się z niemałymi kosztami operacji (na warszawskim rynku koszt takiej operacji - w zależności od lekarza, ośrodka i zakresu zabiegu - waha się od 4 do 12 tysięcy złotych), z różnych względów: krótszy termin oczekiwania na operację, powszechne złe skojarzenia z publiczną służbą zdrowia, bardziej zaawansowany sprzęt oraz krótszy pobyt w klinice. Jednak instytut medycyny, gdzie przyjmuje mój lekarz, choć publiczny, cieszy się znakomitą renomą. To oraz przekonanie co do lekarza skłoniły mnie do podjęcia wyboru. 
Musiałem tylko zaakceptować termin operacji odległy o 8-9 miesięcy. 

Ostatnia z uwag dotyczy pory roku :-) Myślę, że przełom lata i jesieni to najlepszy moment na taką operację, przede wszystkim ze względu na odpowiednie warunki do gojenia się śluzówki. Należy unikać np. upałów, albo zimy, kiedy leży się na ogrzewanej sali z przesuszonym powietrzem. 



PRZYGOTOWANIA DO OPERACJI

Po pierwsze, na 2-3 tygodnie przed terminem planowanej operacji należy wykonać różne badania, w szczególności badania krwi, moczu, RTG klatki piersiowej i EKG serca. Na wszystko wystarczy zlecenie od internisty, a komplet badań mogłem wykonać w przychodni publicznej w ramach NFZ.

Po drugie, trzeba koniecznie zadbać o zęby i zaleczyć ewentualne ubytki. Chodzi o wyeliminowanie potencjalnych ognisk zapalnych, które na skutek operacji mogłyby uruchomić niepożądane procesy chorobowe.

Po trzecie, należy zaszczepić się - 
choć tutaj dopuszczalne bywają odstępstwa, nie wszyscy lekarze tego wymagają - przed żółtaczką WZW typu B. To szczepienie wykonuje się przeważnie w 3 dawkach, przyjmowanych kolejno w odstępie 30 dni pomiędzy pierwszą a drugą dawką oraz 180-360 dni pomiędzy dawką drugą a trzecią.

Ponadto warto jeszcze wykonać tomografię komputerową zatok. 



W DNIU OPERACJI

W dniu operacji do kliniki trzeba stawić się na czczo.
Ostatni posiłek zjadłem późnym wieczorem, między godziną 22 a 23, później jeszcze około godz. 1 w nocy wziąłem kilka łyków wody. Rano, po obudzeniu i później do momentu operacji, obowiązuje bezwzględny zakaz spożywania czegokolwiek, nawet łyka wody. Dopuszczalne jest natomiast zwilżenie wodą ust.

Do szpitala miałem stawić 
się przed godz. 8 rano. Dotarłem z krótkim opóźnieniem. Rejestracja trwała chwilę, przebrałem się w piżamę i najpierw zostałem skierowany na wykonanie brakującego EKG serca (co miałem uzgodnione z lekarzem, ponieważ przed weekendem przyspieszył termin mojej operacji o jeden dzień, przez co nie zdążyłem zrobić EKG we własnym zakresie). Panie w rejestracji zarejestrowały moje podstawowe dane, m.in. wagę i wzrost, po czym z kwitami udałem się na oddział otolaryngologii. Tam zostałem przydzielony do dwuosobowej sali z innym pacjentem, który również miał mieć operowaną przegrodę tego samego dnia. Przed samą operacją byłem dwukrotnie wzywany do gabinetu zabiegowego: za pierwszym razem założono mi wenflon (ukłucie i fajny gadżet na dłoni na dwie doby :P), za drugim mój nos od wewnątrz obejrzał jeden z lekarzy. Odesłano mnie z powrotem do sali chorych, gdzie oczekiwałem już na moją kolej.

OPERACJA

Około godziny 10:48 przyszła po mnie pielęgniarka. Zanim zaprowadziła mnie na salę operacyjną, dostałem mały ochrzan, że nie założyłem na siebie jeszcze takiej lekkiej, zielonej peleryny, co raz-dwa nadrobiłem. 
Spodnie od piżamy mogłem na szczęście zostawić na nogach ;-) 

Wprowadzony zostałem na salę. Obecny tam zespół operacyjny składał się z dwóch kobiet i mężczyzny, w fartuchach i maskach; mojego lekarza jeszcze tam nie widziałem. Poproszono mnie najpierw o zdjęcie klapek i zaraz potem o położenie się na stole operacyjnym. Następnie przymocowali mi dłonie pasami, po czym anestezjolog przyłożył mi maskę z oparami do ust i polecił wdychać, mówiąc "to tylko tlen" ;-) Po kilku sekundach zupełnie urwał mi się film...


PO OPERACJI

...a ocknąłem się już na sali chorych, po operacji, z opatrunkiem usztywniającym przegrodę i blokującym przepływ powietrza w nosie. Była godzina 12, zatem na stole operacyjnym spędziłem około 60 minut. Podobno kilka minut później odebrałem pierwszy telefon, ale szczegółów tej rozmowy nie pamiętam. 

Pierwsze chwile po wybudzeniu z narkozy, w pozycji horyzontalnej, na łóżku, to lekkie otumanienie, coś w rodzaju półsnu. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, ale post-narkozowy letarg w znacznym stopniu ogranicza zdolności odczuwania wrażeń i emocji, nawet głupiego "Ufff, już po wszystkim!" ;-)



CZY SŁYNNY DYSKOMFORT FAKTYCZNIE ISTNIEJE?


Jako że naczytałem się o tej tamponadzie i dantejskich scenach w trakcie wyjmowania tamponów, pytałem przed operacją Doktora Przegrodę o możliwość zastosowania opatrunków alternatywnych, lecz wskazał on bez zastanowienia na niezaprzeczalne zalety klasycznych opatrunków. Jego stanowczość szybko przekonała do tego rozwiązania. 

O ile wyjmowanie klasycznych opatrunków trudno zaliczyć do przyjemności, to uważam, że demonizowanie tego momentu powinno być wręcz karalne! To jest zaledwie moment! U mnie trwało to po kilka sekund na każdą dziurkę. I voila! W ogóle celowo nie mówię o bólu czy cierpieniu, moim zdaniem znacznie lepiej pasuje w tym kontekście termin "dyskomfort".

Podsumowując to wszystko, co przeszedłem, mogę szczerze stwierdzić, że większy dyskomfort odczuwałem na fotelu dentystycznym w trakcie 40-minutowego zabiegu oczyszczania zębów z kamienia i piaskowania, niż w trakcie ponad dwudobowego pobytu w szpitalu. Samopoczucie po operacji porównałbym do ostrego przeziębienia - miałem zupełnie zablokowany nos, z tymże wynikało to nie tylko z kataru i strupów, które tworzą się w wyniku podrażnienia śluzówki, ale i opatrunków usztywniających wnętrze nosa. Sytuacja ulega chwilowej poprawie po wyjęciu opatrunków.  



REKONWALESCENCJA

Pierwsza doba: wybudzenie z narkozy, otępienie, większość czasu spędziłem na łóżku w pozycji horyzontalnej.

Do toalety można pójść kilka godzin później, ale należy zachować daleko posuniętą ostrożność, jeśli to konieczne poprosić o asystę pielęgniarkę lub bliską osobę, ponieważ istnieje ryzyko, że można stracić równowagę albo omdleć, a nasz nos nie powinien zderzyć się w tym czasie ze ścianą czy podłogą ;-)

Oddychamy tylko przez usta (hint: inaczej się nie da). Można sobie potrenować kilka dni przed operacją.

Pierwsze jedzenie można spożyć tego samego dnia już wieczorem, około osiem godzin po zabiegu. Do tego czasu należy powstrzymać się nawet od picia, z uwagi na ryzyko wystąpienia wymiotów pod wpływem pozostających wciąż 
w organizmie środków anestezjologicznych. Ulgę przynosiły nam wtedy malutkie plastikowe buteleczki z wodą do zwilżania ust, które zapewniały salowe. 

Do wieczora leżeliśmy pod kroplówką, która była uzupełniana co jakiś czas. Dla mnie to był koniec kłucia, ale wenflon nosiłem jeszcze drugą dobę, na wypadek konieczności podania środków przeciwbólowych, przeciwgorączkowych czy przeciwzapalnych, które mogą być również podawane domięśniowo (w tzw. tyłek :P). Mnie te przyjemności ominęły, temperaturę miałem w normie i na nic się nie skarżyłem (dla odmiany mój towarzysz zarobił niejeden zastrzyk). Niemniej zastrzyki praktykuje się też nawet w sytuacji, gdy pacjent dobrze się czuje, profilaktycznie.

Powszechnym jest w trakcie pierwszej doby, że pacjent ma problemy z zaśnięciem. Mi się udała ta sztuka, spałem od północy do 5:30 rano.


Druga doba: rano obchód lekarzy - Doktor Przegroda zapytał się mnie na dzień dobry, czy chcę wyjść ze szpitala "dzisiaj czy jutro". Choć nic mi nie dolegało odparłem, że ze względów bezpieczeństwa wolę zostać pod opieką dzień dłużej.

Wkrótce potem zostałem wezwany do gabinetu zabiegowego na zdjęcie opatrunku. Po wyjęciu tamponów lekarz popatrzył w moje nowe dziurki i powiedział "pięknie" :-) Poczułem też chyba pierwszy raz w życiu, co to znaczy drożna lewa dziurka.

Tego dnia czułem się na tyle dobrze, że zapragnąłem się przejść na zewnątrz. Przebrałem się i poszedłem odprowadzić bliską osobę na przystanek, a nawet wykonałem kilka prostych ćwiczeń na maszynach w pobliskim parku, tytułem rozruszania kości i mięśni. Oczywiście wszelki wysiłek należy ograniczać i rozsądnie dozować obciążenia z uwzględnieniem sytuacji.


Trzecia doba: rano zanotowałem mały spadek formy, stan podgorączkowy, który utrzymywał mi się do późnego wieczora, a nawet nasilał. Tego dnia czułem się zdecydowanie gorzej, niż dotąd.

Niemniej rano odbyłem 
ostatnią wizytę w gabinecie zabiegowym, gdzie lekarz trochę oczyścił mi nos i zapuścił krople Sulfarinol. W południe jeszcze przekazanie dokumentacji, recepty i zaleceń dotyczących przyjmowania leków oraz oszczędnego trybu życia przez 14 dni. Wizyta kontrolna - w razie przytkania nosa i/lub bólów. Seks, według mojego lekarza, nie jest wykluczony, ale trzeba to jednak robić "z umiarem".

Popołudniu byłem już w domu u mojej Dupeczki.
Na noc wziąłem aspirynę (uwaga, później znalazłem w sieci zalecenia, które zakazują przyjmowanie aspiryny po operacji!) i dodatkowy środek przeciwgorączkowy. Oprócz gorączki 
pojawił się też wyczuwalny, nieznaczny obrzęk górnej wargi oraz wrażliwość zębów w górnej szczęce. Takie poczucie, że w tej części jamy ustnej był mały plac budowy ;-)

Starałem się (zgodnie z zaleceniem z internetu) oddychać cały czas nosem, nawet podczas zasypiania.


Czwarta doba: to był pierwszy poranek, kiedy obudziłem się i poczułem wyraźną różnicę w dotlenieniu - w nocy mogłem wreszcie okazję oddychać w miarę normalnie, pomimo że w nosie wciąż zalegał katar. Jednak ogólnie mój stan przypominał przeziębienie z gorączką, a poczucie niedyspozycyjności potęgowało kilkudniowe leżenie w łóżku. Kiedy myślę o tym, że nazajutrz po zabiegu byłem na spacerze poza kliniką, to przychodzi mi na myśl tylko jedno: "magia kroplówki" ;-)


Piąta doba: c.d.n.



Szósta doba: wciąż większość czasu spędzam w łóżku 



SŁOWNICZEK


PL: przegroda nosowa, skrzywiona przegroda, prostowanie przegrody nosowej, dziurki, śluzówka, małżowiny nosowe, zatoki, problemy z oddychaniem, znieczulenie, narkoza, znieczulenie miejscowe, laryngologia, oddział laryngologiczny, laryngolog, chirurg, anestezjolog, tomografia komputerowa, tamponada, opatrunek, plastry na nos ułatwiające oddychanie, 


EN: nasal septum, deviated septum, septoplasty, 
nostrils, mucous membrane, turbinated bone, sinus, respiratory troubles, anestesia, narcose, 


FR: le toubib, septum, cloison nasale, une deviation de la cloison, remodeler la cloison nasale, redresser sa cloison nasale, septoplastie, cornet nasal inferieur, une hypertrophie des cornets, les narines, les fosses nasales, troubles respiratoires, le nez bouche, les meches, salle de réveil, deux grosses mèches (gros pansements) dans chaque narines, véritable cash-machine pour les ORL les moins scrupuleux, 
ORL, corriger les déviations de la cloison nasale, les voies respiratoires, obstruction nasale, fatigue au réveil, somnolence diurne excessive, qui peut perturber le rendement au travail et à la maison, des gouttes pour le nez, des symptomes, une semaine de convalescence pour se remettre, un tampon hémostatique dans le nez après l'opération, a part ca y a vraiment pas de quoi avoir peur, ca me provoque des Rhino sans arret, le medecin pense que cette intervention reglerait bien le probleme de la sinusite, car jai souvent mal au nez et je fais des rinites a longueures danée et je suis toujours enrumer, des gènes respiratoires Je n'étais plus obstrué, Je respire beaucoup mieux, Aussitôt qu'il y a obstruction, je nettoie mon nez avec une solution d'eau tiède et de sel, médicament contre la congestion nasale, le rhume des foins, j'ai un peu peur de ces fameuses meches, il faut choisir un bon orl, merci d'attenuer mon angoisse, la suite post-opératoire, ça fais 3 jours maintenant que j ai été opéré des cornets et d une déviation nasal, mon chirurgien m a introduit des plaques de plastiques pour maintenir les parois, va y fonce et prends ton courage a 2 mains, j'ai les cornets à raboter, je suis angoissée à mort , avec tous les antalgiques qui existent, c'est supportable, avec les mèches, on ne peut que respirer par le nez, ce qui ne facilite pas le sommeil, le déméchage est douloureux et le nez reste bouché qques jours, je suis sûre que c'est un mal pour un bien, vivre avec des sinusites à répétition ne doit plus être une fatalité, Courage à ceux qui tentent l'opération, il y a pire tout de même, des attelles de silicone que je dois garder jusque mardi prochain, ça finit par se décongestionner, Ma narine est complètement bouchée et c'est handicapant, je n'ai pas eu d'attelles, le déméchage a été douloureux pour moi, 

j'ai subit une ablation des cornets, un redressement de la cloison nasale et un élargissement des méats des sinus

j'ai eu des mèches et des plaques de silatex, le retrait des méches est plus désagréable que celui des plaques

je suis tres contente de resultats meme si les uites opératoires ont ete longues

CROTTES

j'ai pris l'habitide d'avoir une hygiene nasale tres stricte

On m'a enlevé les attelles de silicone mercredi dernier et c'est beaucoup moins douloureux que le déméchage 

instillation nasale et pulverisation 

  • lavez vos fosses nasales avec de l’eau pour éliminer les croûtes naturellement formées ;
Autre moment que j'appréhende: quand on retire les mèches. 

Quant au déméchage c'est vrai que c'est un moment désagréable mais ça ne dure que trente secondes de chaque côté et ensuite le soulagement est réel!

Un vasoconstricteur est une substance qui agit de façon à rétrécir les vaisseaux sanguins, c'est-à-dire à rétrécir leur lumen. Les vasoconstricteurs sont utilisés cliniquement pour accroître la pression sanguine ou réduire localement le flot sanguin.

J'utilise des vasoconstricteurs depuis l'âge de 11 ans

turbinectomie et redressement de la cloison nasale

une amélioration de l'odorat

le chirurgien a retiré trois kystes

LA CONVALESCENCE

je suis sortie hier de la clinique après trois jours d'hospitalisatoion

 le matin quand je me lève, je sens vraiment la différence

Le démêchage n'était certes pas agréable, mais lorsqu'on est bien renseigné (merci audilou!)ça se gère

C'est un peu gore quand même, mais c'est plus désagréable que vraiment douloureux.

je viens d'etre opéré d'une septolastie

3 jours apres je resens déja les bienfaits 

meme le retrait des mèches n'a pas ete douloureux

 il faut un certain temps pour évacuer les croutes et caillaux avec lavages quotidiens

un bon spécialiste peut être déterminant pour le résultat

L'opération en soi n'est pas très lourde, les mèches à garder pdt 3 jours sont assez désagréables et le déméchage n'est pas des plus ga

tout n est pas rose, la gene dûe aux meches est réelles

il ne faut pas confondre ablation et cauterisation

je suis toujours fatiguée, je me leve le amtin, je suis KO. Je pourrais me coucher tous les soirs à 21 h et faire des graces matinées! 

Hello à tous!

j'ai lôreille qui s'est bouchée après une maladie, genre rhinopharingite

j'ai des petites sinusites comme tout le monde

je fais un scanner de plus cette semaine


IT: setto nasale, 


ES: 


PT: